Czy banki nie chciały rozpraw z frankowiczami?

Piotr Gębski

Od kilku lat sprawy tzw kredytów frankowych masowo toczą się przed polskimi sądami. Linia orzecznicza jest w dniu pisania tego artykułu zdecydowanie prokonsumencka – bankowcy przegrywają regularnie.

Czy naprawdę banki przed oblicze Temidy trafiły wbrew własnej woli? Aby zrozumieć postawę bankowców, cofnijmy się do lipca 2015 roku. 

Ówczesny rząd PO-PSL przedstawia projekt nr 877 ustawy „pomocy frankowiczom”. Zakłada on możliwość przewalutowania kredytów na złote po bieżącym kursie, z umorzeniem połowy różnicy w ratach między kredytem złotowym i frankowym. 5 miesięcy wcześniej podobny projekt ustawy składa ówczesny szef KNF, Andrzej Jakubiak.

– 26 sierpnia 2015 prezes Grupy General Electric (inwestor ówczesnego banku BPH) – Keith S. Sherin dla Newsweek – Jeżeli Ustawa zostanie przyjęta i podpisana, będzie ona naruszać prawa Grupy GE jako inwestorów zagranicznych (…) Grupa GE zamierza dochodzić pełnej rekompensaty za wszelkie szkody.

O naruszeniu umów zawartych między Polską a Republiką Federalną Niemiec w sprawie popierania i ochrony inwestycji, wypowiada się też Prezes Commerzbanku, Martin Blessing.

W maju tego samego roku prezydentem RP został Andrzej Duda, który sprawę kredytów frankowych uczynił wcześniej jednym z tematów swojej kampani w drodze do pałacu prezydenckiego.  Wkrótce tekę premiera obejmie Beata Szydło. Kancelaria prezydenta rozpocznie prace nad prezydenckim projektem ustawy rozwiązującej problem tzw. Frankowiczów. Do współpracy zaproszone zostają zainteresowane strony.

Konstruktywne opinie na temat tych projektu prezydenckiego wydaje biuro Rzecznika Finansowego, Narodowy Bank Polski i Komisja Nadzoru Finansowego.

Związek Banków Polskich, czyli organizacja lobbystyczna działająca na rzecz banków, tak wypowiada się w sprawie projektu (za Businessinsider.com): … W ocenie banków faktyczny koszt wdrożenia ustawy w  wersji zaproponowanej przez Prezydenta RP jest znacznie wyższy niż  wielkości podane przez Kancelarię Prezydenta RP. Sektor bankowy szacuje, że ten koszt może wynieść nawet 14 mld zł…

Z pałacu prezydenckiego początkowo płyną słowa pełne entuzjazmu dla powstającej ustawy:

rozliczenie tych kredytów, tak jakby nigdy nie były we frankach… – kandydat na prezydenta Andrzej Duda, 21 maja 2015 

… banki muszą ponieść odpowiedzialność … – prezydent Andrzej Duda, 17 sierpnia 2015

-: …będzie zespół roboczy… – sekretarz kancelarii prezydenta Maciej Łopiński, 8 września 2015

Wraz z upływem czasu można zaobserwować, że ów entuzjazm nie jest już tak płomienny.

frankowicze nie mogą się znaleźć w lepszej sytuacji niż ci, którzy brali kredyt w złotych… – prezydent Andrzej Duda, 18 października 2015

To ostatnie zdanie jest o tyle interesujące, że kredytobiorcy walutowi (indywidualnie czy też zrzeszeni w  stowarzyszeniach) nigdy nie rościli sobie prawa do znalezienia się w lepszej sytuacji.  Zresztą mowa o dwóch różnych rodzajach umowy, odmiennych umocowaniach prawnych, asymetrii w przewidywalności wysokości kosztów. To trochę jakby porównywać okrągłe z niebieskimi, czy orzechy z gruszkami.

W grudniu 2015 do zespołu pracującego nad ustawą dołączają przedstawiciele gabinetu premier Szydło. Ostatecznie projekt prezydenckiej ustawy z numerem 811 wychodzi na światło dzienne na początku 2016 roku.Przez kolejne miesiące – głównie na skutek nieprzychylnego stanowiska sektora bankowego oraz przedstawicieli rządu – jego treść jest „moderowana” w kierunku bardziej korzystnym dla bankowców. Wśród zmian znajduje się ograniczanie dostępu do niej dla lepiej sytuowanych, tak, jakby zgodne z prawem rozwiązania należałyby się tylko tym uznanym za najbiedniejszych.

gdyby sami zainteresowani, przede wszystkim banki, które są autorem zaistniałej sytuacji, z własnej inicjatywy pozamiatały po sobie, ustawodawca nie musiałby się w to wtrącać… – prof. Witold Modzelewski, 21 czerwca 2016

W międzyczasie powstaje tzw. poselski projekt ustawy o restrukturyzacji. Druk ten ma w sejmie nr 729. Projekt zakłada zrównanie kredytów indeksowanych, denominowanych i waloryzowanych do kredytów wykonywanych w PLN, oraz ma zlikwidować skutki wprowadzenia do umów możliwości wzrostu salda kredytu.

Banki oczywiście intensywnie protestują przeciw projektom ustaw. 

Jerzy Bańka z ZBP tak wypowiada się na łamach „POLITYKI” w marcu 2016 roku: … banki sądów się nie boją, bo uzyskały korzystne wyroki we wszystkich dużych sprawach o unieważnienie umów kredytowych we frankach …

Projekt nr 729 właściwie nigdy nie jest na poważnie procedowany.

W czerwcu 2016 roku stowarzyszenie Stop Bankowemu Bezprawiu prezentuje swój autorski program „1000+. Banki dla gospodarki”. Konstrukcja pomysłu opiera się na podzieleniu raty na część podstawową (np. 1000zł) oraz tzw. nadwyżki indeksacyjnej (np.kolejne 1000zł). Część podstawowa to wysokość raty przeliczona po kursie walutowym, po jakim kredyt był zaciągany. Nadwyżka indeksacyjna to różnica pomiędzy wysokością raty liczoną po kursie z dnia zaciągnięcia kredytu, a ratą przeliczaną po obecnym kursie walutowym. 

Cytując portal finanse.wp.pl: ta nadwyżka, a więc ryzyko walutowe, które się ziściło, trafiałaby do specjalnie utworzonego Funduszu Kompensacyjnego. W efekcie klient płaciłby ratę w tej samej wysokości jak dotychczas. Jednak część „nielegalną”, wynikającą z ryzyka walutowego (nadwyżkę indeksacyjną), bank od razu przekazywałby do Funduszu Kompensacyjnego. Fundusz zaś pieniądze co miesiąc oddawałby kredytobiorcy.

Rozwiązanie to ma tę zaletę, że koszt „naprawy” kredytu w bilansach banku nie pojawia się jednorazowo w ogromnej kwocie, lecz jest rozłożony na wiele lat w formie drobnych sum. Wytrąca to argument, na który strona bankowa powołuje się często (jeśli nie najczęściej), o tym że koszt jakiejkolwiek  operacji na kredytach frankowych zatopi sektor bankowy.

Mimo to bankowcy niechętnie rozmawiają na temat tego pomysłu:

…To jest rabunek pieniędzy, które się należą bankom…– Jerzy Bańka dla Money.pl.

Wiceprezes Bańka nie szczędził nawet słów krytyki pod adresem nazwy projektu, oburzając się, że nazwa nawiązuje  do państwowych programów 500+ czy Mieszkanie+.

Ze strony przedstawicieli banków padają też słowa o nacjonalizacji, i że w ogóle się temu nie przyjrzą – bo nie.

W Marcu 2018 ogłoszony zostaje powrót do prac nad ustawą frankową.

… To jaskrawie niesprawiedliwe względem wszystkich innych klientów sektora bankowego, którzy musieliby za to zapłacić …– Krzysztof Pietraszkiewicz (prezes ZBP) dla Wyborczej

Ustawa uzyskuje pozytywne rekomendacje Komisji Nadzoru Finansowego i Narodowego Banku Polskiego, do pełni szczęścia brakuje tylko poparcia banków.

… Jako sektor bankowy po prostu nie stać nas na to, żeby tak hojnie realizować program, który nie jest uzasadniony ekonomicznie ani prawnie… dodaje prezes Pietraszkiewicz.

Ostatecznie w lipcu 2019 roku ustawa o pomocy dla kredytobiorców znajdujących się w trudnej sytuacji finansowej zostaje uchwalona przez sejm. Dokument ten sprowadza się właściwie tylko do utworzenia Funduszu Wsparcia dla kredytobiorców w najtrudniejszej sytuacji ekonomicznej.

W październiku 2019 roku przed Trybunałem Sprawiedliwości Uni Europejskiej toczy się rozprawa nr C-260/18 znana szerzej jako „Dziubak” od nazwiska kredytobiorców, pani Justyny i pana Kamila. TSUE orzeka, że sądy krajowe mają obowiązek usunąć nieuczciwy mechanizm frankowy z umów kredytu.
TSUE odrzucił też interpretację banków. Zdaniem TSUE umów „frankowych” nie można rozliczać po kursie NBP i ograniczyć odpowiedzialność banków wyłącznie do zwrócenia „spreadów”.
W praktyce ten wyrok oznacza, że kredytobiorcy przez lata płacili bankom zawyżone kwoty. Często są to kwoty rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych. Teraz te kwoty powinny zostać zwrócone polskim kredytobiorcom.

TSUE, pochylając się nad sprawą państwa Dziubaków, wypowiada się w sprawie kredytów pseudofrankowych pierwszy, lecz nie ostatni raz. Październikowe orzeczenie rozpoczyna serię rozpraw przed tym Luksemburskim trybunałem, poświęconych zagadnieniom kredytów frankowych w Polsce. W kolejnych orzeczeniach przyjmuje się między innymi, że bezprawnej klauzuli w umowie nie można zastąpić np. kursem średnim NBP, usuwając jedynie marże, Następnie ustala się,  że z nieuczciwego postanowienia w umowie nie da się fragmentu wykreślić, a reszty zdania zostawić. Z orzeczeń dowiadujemy się o tym, że w przypadku upadłości umowy kredytu, bankom nie należy się wynagrodzenie za bezpodstawne korzystanie z kapitału przez kredytobiorcę. Bieg przedawnienia  roszczeń konsumenta rozpoczyna się z chwilą, gdy otrzymał wiadomość o nieważności swojej umowy. TSUE orzeka także, że sąd krajowy nie może oddalić wniosku klienta o wstrzymanie płatności rat na czas postępowania sądowego, gdy zachodzi prawdopodobieństwo ogłoszenia upadłości umowy wskutek nieuczciwych zapisów. 

Kolejne orzeczenia stawiają banki w coraz trudniejszym położeniu w toczących się procesach sądowych przed instancjami krajowymi. Dzieje się tak pomimo, że część pytań zadanych wobec sądu w Luksemburgu złożonych zostało na wniosek pełnomocników kredytodawców-banków. 

Bankowcy bowiem przed każdym postępowaniem europejskiego trybunału liczą na orzeczenie korzystne z ich interesem.

Prawnicy reprezentujący poszkodowanych klientów banków, zgodnie przyznają, że każde orzeczenie przychodzące z Luksemburga uruchamia kolejną „falę” klientów pukających do drzwi ich kancelarii. Kredytobiorcy Ci dotąd wstrzymywali się z podjęciem decyzji o wejściu na drogę sądową, czekając jakby w blokach startowych, chcąc mieć „pewność” treści werdyktu.

W grudniu 2023 roku TSUE wydaje aż 3 wyroki w tematyce kredytów pseudofrankowych. Wszystkie są nie po myśli bankowców.

Czy naprawdę banki przed oblicze Temidy trafiły wbrew własnej woli, czy po prostu zaprowadził je tam konsekwentny upór przed zmianami ustawowymi?

Jeśli podoba Ci się ten tekst i chcesz wspierać nas w regeneracji polskiej ekonomii, wesprzyj nas na Patronite: https://patronite.pl/PLSE

Podobne wpisy