Zapatrzeni w liczby zapominamy, jak ważne są dobre instytucje. Nobel dla Acemoglu, Johnsona i Robinsona
Nierówności ekonomiczne są coraz częstszym tematem debaty. O palącym problemie nierównego podział światowego bogactwa przypominają tegoroczni nobliści. Trzech badaczy rzuciło na tę przepaść nowe światło, wyjaśniając źródła różnic rozwojowych między krajami.
W pierwszej połowie XXI w. problem nierówności w dystrybucji bogactwa budzi coraz większe emocje jako temat społeczny i polityczny. Coraz poważniej traktują go również sami ekonomiści. Oprócz nierówności występujących wewnątrz społeczeństw istnieją oczywiście te, które występują między społeczeństwami. Najbogatsza jedna piąta państw świata zgromadziła z grubsza trzydzieści razy tyle bogactwa, co najuboższe 20%. Pytanie o to, co sprawia, że jedne kraje są bogatsze od innych, jest tym, które ponad dwieście lat temu legło u podstaw ekonomii jako samodzielnej dyscypliny naukowej. Zagadnienie nie traci na aktualności: do dziś rozgrzewa akademickie spory i napędza badania.
Za przełomowe badania z tego obszaru tegoroczną ekonomiczną Nagrodą Nobla (formalnie nagroda Banku Szwecji) zostali uhonorowani Daron Acemoglu, Simon Johnson i James Robinson. Szwedzka Akademia Nauk uznała ich znaczący wkład w zrozumienie, jak instytucje kształtują dobrobyt gospodarczy. Ich dorobek naukowy ukazuje światu źródła wyraźnych różnic w wynikach ekonomicznych między krajami, szczególnie tymi, które były poddane kolonizacji europejskiej. Prace laureatów dostarczają ram do zrozumienia, jak historyczne wybory instytucjonalne po dziś dzień wpływają na rozwój gospodarczy.
Jednym z zasadniczych wyróżników pracy naukowej trójki noblistów są nieszablonowe metody analiz porównawczych. Acemoglu, Johnson i Robinson zasłynęli pomysłową operacjonalizacją najważniejszych zmiennych, kluczowych dla ich dociekań historycznych. Przykładowo: wskaźniki śmiertelności wśród kolonizatorów skojarzyli z siłą instytucji i szukali dla nich korelacji makroekonomicznych. Ustalili w ten sposób, że im wyższy poziom śmiertelności w czasach kolonialnych, tym niższe PKB per capita tych krajów obecnie.

Dorobek tegorocznych noblistów podkreśla przede wszystkim rolę ram społecznych i politycznych, w jakich odbywa się produkcja i wymiana rynkowa. Wpisuje się on tym samym w krytyczne podejście do ekonomii neoklasycznej. Główny nurt dostrzega bowiem prawie wyłącznie te parametry gospodarki, które można łatwo zmatematyzować i zakłada, że ingerencja państw w swobodną grę sił rynku jest zasadniczo niepożądana. Wnioski, jakie wyciągnęła trójka badaczy są zgoła odmienne. Ramy, w jakie państwo jest w stanie ująć aktywność gospodarczą obywatelek i obywateli, mają kluczowe znaczenie dla dobrobytu.
„Nobel dla Acemoglu” – pod takim hasłem najczęściej opisywane jest wyróżnienie całej trójki naukowców, ponieważ Daron Acemoglu zawsze wyróżniał się w tym zespole rozpoznawalnością. Urodzony w Turcji, dziś związany z Massachusetts Institute of Technology, a wcześniej z London School of Economics, zalicza się dziś do grona trzech najczęściej cytowanych ekonomistów świata. W 2015 r. zajmował pierwsze miejsce.
Na temat znaczenia nagrody Banku Szwecji dla Darona Acemoglu mówił Jan Oleszczuk-Zygmuntowski, współprzewodniczący PLSE, goszcząc na falach radia Tok FM:
– Jego prace zapoczątkowały na nowo zainteresowanie ekonomią instytucjonalną – mówił JOZ w audycji „Połączenie” – Były to badania nad tym, jak działa prawo, jak działa rynek, kapitał społeczny, jakie znaczenie ma zaufanie między ludźmi, jak działają organizacje, które kształtują gospodarkę.
Wnioski, które wyciągnęli Acemoglu i współpracownicy, pozwoliły im na pisanie wprost o tym, że systemy reguł, w granicach których przebiega aktywność ludzi w kapitalizmie, dzielą się w istocie na dwa typy instytucji.
– Ekonomia to nie tylko PKB, dług, wydatki, bezrobocie, inflacja, czy wartości numeryczne, tzw. agregaty. Najważniejszy wkład tego podejścia w ekonomii polega na zauważeniu, że instytucje dzielą na wyzyskujące – a więc wyciągają wartość od mas i dostarczają je elitom – oraz włączające. Te ostatnie dbają o redystrybucję tak, by społeczeństwo mogło czerpać jak najszersze korzyści ze wspólnej aktywności gospodarczej – wyjaśniał Oleszczuk-Zygmuntowski.
Podział ten, jak sugerują wyróżnieni autorzy, miał również miejsce w czasach kolonialnych, a jego historia ma przełożenie na dzień dzisiejszy. Instytucje wprowadzane przez kolonizatorów różniły się znacznie. W niektórych regionach dążyli oni do przede wszystkim do wydobycia cennych zasobów. Prowadziło to do powstania instytucji eksploatacyjnych, które przynosiły korzyści jedynie wąskiej elicie. Tymczasem na innych terenach ustanawiano instytucje włączające, mające na celu promowanie długoterminowego wzrostu i dobrobytu szerokich grup społecznych. Laureaci argumentują, że te historyczne wybory mają trwały wpływ na trajektorię gospodarczą danego kraju. Warto jednocześnie pamiętać, że nawet kolonizacja opierająca swoje społeczności na instytucjach włączających przebiegała najczęściej w sposób okrutny i bezwzględny dla ludów rdzennych – i nobliści temu nie zaprzeczają.

Zasadnicze wnioski płynące z ich prac – docenione przez Akademię – są po prostu takie, że kraje cechujące się demokratycznym rządem, ograniczoną korupcją i możliwością uwzględnienia interesu wielu grup społecznych zazwyczaj osiągają lepsze wyniki ekonomiczne w dłuższym okresie. Bogactwem cieszy się tam większa część społeczeństwa – z kolei kraje uwięzione w systemach eksploatacyjnych często doświadczają stagnacji i nierówności. Badacze podkreślają, że choć instytucje eksploatacyjne mogą przynosić krótkoterminowe zyski dla elit, to podkopują zaufanie i hamują zrównoważony rozwój.
– Takie spostrzeżenia na temat instytucji kolonialnych pojawiały się wcześniej, np. w pracach marksistów, ale ponieważ teoria krytyczna pochodzi z peryferiów, nie zyskała nigdy wcześniej takiego zainteresowania – zauważył Jan Oleszczuk-Zygmuntowski.
W ostatnich latach Acemoglu zajmował się również funkcjonowaniem rynku pracy, a także rynku danych cyfrowych. To coraz istotniejszy temat. Utowarowienie danych mogłoby de facto negatywnie wpłynąć na obniżenie prywatności w internecie. Niewydana jeszcze w Polsce książka „Power and Progress” jest wkładem do coraz gorętszej dyskusji o nowych technologiach. Pokazuje, że asymetrie kontroli nad technologią i innowacjami mogą powodować poważne zagrożenia dla dalszego rozwoju, chociaż postęp technologiczny jest oczywiście niezbędny do tworzenia i upowszechniania dobrobytu. To ostrzeżenie przed tzw. determinizmem technologicznym. Nie można liczyć na to, że nowe technologie same z siebie „zbawią świat”. Przeciwnie, w demokratycznych społeczeństwach to świadome akty polityczne odpowiadają za powstawanie i rozwój inkluzywnych instytucji, na których ufundowane jest bogactwo całych społeczeństw.
Badania Acemoglu, Johnsona i Robinsona zwracają uwagę swoją interdyscyplinarnością, czemu sprzyja afiliacja z MIT. Prowadzili oni również badania nad trwałością systemów demokratycznych, oparte rzecz jasna na danych historycznych. Doszli do wniosku, że zagrożenie niepokojami społecznymi może skłonić do demokratyzacji. Gdy elity stają w obliczu ryzyka rewolucji, mogą obiecać reformy, aby uspokoić masy. Sceptycyzm wobec tych obietnic często przeważa, ponieważ społeczeństwa wątpią w szczerość takich deklaracji. Trwałe demokracje to takie, w których elity są w stanie zagrożenie rewolucyjne potraktować poważnie i odpowiedzialnie wyjść naprzeciw oczekiwaniom społecznym właśnie w ramach systemu instytucji włączających.

Trudno nie dostrzec, że wymowa odkryć Acemoglu i współpracowników jest generalnie krytyczna wobec kapitalizmu w wersji leseferystycznej i doktryny neoliberalnej. Nic dziwnego, że w Polsce ich dorobek znany jest niewielu osobom. W języku polskim zostały jednak wydane dwie książki napisane wspólnie przez Acemoglu i Robinsona: „Dlaczego narody przegrywają?” oraz „Wąski korytarz. Państwa, społeczeństwa i losy wolności”.
Tegoroczni nobliści nie są w istocie pionierami zwrotu w kierunku refleksji nad instytucjami w gospodarce. Ekonomię instytucjonalną jako podejście można wywodzić od Ronalda Coase’. Ten brytyjski badacz, korzystając z pojęcia kosztów transakcyjnych, wyjaśniał, dlaczego na rynku w ogóle powstają firmy. Jeżeli chodzi o okres wcześniejszy, sięgać można nawet do Veblena. Zaliczać do tego nurtu można J.K. Galbraitha, który zajmował się m.in. zagadnieniem planowania firm i funkcjonowania kadry menedżerskiej.
Warto pamiętać również o polskich autorach wyjaśniających historię rozwoju gospodarczego naszego kraju w ujęciu instytucjonalnym. Z rozróżnienia na instytucje włączające i eksploatacyjne korzysta m.in. Marcin Piątkowski – profesor Akademii Leona Koźmińskiego, autor popularnej książki pt. „Europejski lider wzrostu. Polska droga od ekonomicznych peryferii do gospodarki sukcesu”. W 2019 r. została ona uznana za najlepszą książkę ekonomiczną w konkursie Polskiej Akademii Nauk.
Paweł Jaworski