Podzieleni przywilejami dla jednych kosztem drugich
“Jeśli pozostaniemy podzieleni na dwie nieprzystające połówki to tak, jakby było nas dwa
razy mniej”
– stwierdził w exposé premier Donald Tusk, słusznie odwołując się do potrzeby większej społecznej solidarności w obliczu trudnej dla Polski sytuacji gospodarczej i geopolitycznej. Tym bardziej dziwi ogłoszona przez jego rząd propozycja uprzywilejowania jednej grupy płatników składki zdrowotnej względem innych. Ta różnica sięga nawet nie dwa, a 10 razy mniej! Polska Sieć Ekonomii kategorycznie sprzeciwia się proponowanym zmianom, których skutkiem będzie istotne zmniejszenie środków na ochronę zdrowia w Polsce i zwiększenie regresywności polskiego systemu danin publicznych.
Zapowiedziane zmiany w systemie składki zdrowotnej zakładają obniżenie wysokości składki do 9 proc. od 75 proc. minimalnego wynagrodzenia dla przedsiębiorców (JDG) rozliczających się wg skali podatkowej oraz wg podatku liniowego. Ci drudzy zapłacą dodatkowo 4,9 proc. składki od nadwyżki dochodów ponad dwukrotność przeciętnego wynagrodzenia. A z kolei przedsiębiorcy rozliczający się stawką ryczałtową zapłacą zaś 286,30 zł składki powiększone
o 3,5 proc. od nadwyżki dochodów ponad czterokrotność przeciętnego wynagrodzenia.
Jak widać, wbrew zapowiedziom samego Ministra Finansów, proponowane zmiany bardziej skomplikują polski system podatkowo-składkowy, ustanawiając różne systemy i progi składki, zależnie od formy opodatkowania przedsiębiorcy. Jesteśmy zaniepokojeni brakiem ambicji upraszczania systemu już na początku kadencji ze strony rządu cieszącego się istotnym poparciem społecznym i większością w parlamencie. Wyjątkowym kuriozum jest propozycja stawki w wysokości 9 proc. od 75 proc. minimalnego wynagrodzenia, zamiast prostej stawki 6,75 proc. od minimalnego wynagrodzenia. Co kluczowe, skutkiem postępującego skomplikowania systemu będzie zwiększenie zachęt do arbitrażu podatkowego przez osoby prowadzące JDG, poszukujące sposobów na zmniejszenie swoich kontrybucji do wspólnej kasy.
Skutkiem rządowych zmian będzie zatem obniżenie składek na ochronę zdrowia dla wszystkich JDG, co drastycznie zwiększy regresywność polskiego systemu podatkowo-składkowego. Najbardziej tego demoralizującym przejawem będzie fakt płacenia przez przedsiębiorców
w Polsce niższej składki zdrowotnej niż osoby zarabiające minimalne wynagrodzenie na umowie o pracę. Największą korzyść – zarówno w wymiarze procentowym jak i kwotowym – proponowanych zmian odniosą przedsiębiorcy osiągający wysokie dochody. Krótko mówiąc, beneficjentem będzie nie fryzjerka czy sklepikarz, a bogata klasa menedżerska.
Bez wątpienia arbitraż pogłębi patologię polskiej gospodarki, jaką jest fikcyjne samozatrudnienie. Co najmniej od 2016 r. liczba firm w Polsce rośnie szybciej niż zatrudnienie (czyli wielkość przeciętnej firmy maleje), a udział samozatrudnionych w rynku pracy poza rolnictwem rośnie szybciej niż w większości krajów UE i już dziś wynosi blisko 20%. Analizy trendów sugerują, że wynika to m.in. z arbitrażu między opodatkowaniem umów o pracę
i działalności gospodarczej. Potwierdzają to też badania niezależnych organizacji, jak Europejski Urząd ds. Pracy, wskazujące na wysoki odsetek firm jednoosobowych wykazujących brak niezależności organizacyjnej. Dzieje się to ze szkodą dla stabilności zatrudnienia, sprawiedliwego ponoszenia danin publicznych i efektywności gospodarczej, która jest niższa
w krajach o wyższym poziomie samozatrudnienia. Z punktu widzenia osób zatrudnionych na umowy o pracę, fikcyjne samozatrudnienie z nowymi przywilejami podatkowymi będzie korzystniejsze. Zmiana formy zatrudnienia w długim okresie pogłębi problem prekarności pracy w Polsce, stresu, a zatem jeszcze bardziej utrudni zakładanie i utrzymywanie rodzin.
Bezpośrednim skutkiem obniżenia wysokości składki zdrowotnej dla przedsiębiorców będzie
zmniejszenie wpływów Narodowego Funduszu Zdrowia o 5 mld złotych w samym 2025 roku, co istotnie zwiększy konieczność finansowania NFZ ze środków budżetowych. W sytuacji stopniowego zacieśniania deficytu (z racji na reżim EDP) oznacza to, że przywileje dla przedsiębiorców będą musiały zostać zrekompensowane obciążeniami innych grup społecznych, np. poprzez rezygnację z waloryzacji świadczeń społecznych. Jak wynika
z danych samego Ministerstwa Zdrowia, kwota finansowa NFZ ze środków innych niż składka
zdrowotna wyniosła 31 mld złotych w 2022 r. Według prognoz, w 2025 r. ta różnica ma wynieść 56 mld złotych. Dzieje się to w czasie, kiedy zobowiązania rządu do konsekwentnego zwiększania nakładów na opiekę zdrowotnych sugerują raczej podwyższanie kontrybucji składki zdrowotnej w budżecie NFZ, a nie obniżanie. Argumenty o nadwyżce w budżecie NFZ
w ostatnich paru latach są chybione, gdyż wynikały one z pandemicznego zastoju w udzielaniu świadczeń, a potem niewydolności systemu w absorpcji tych nadwyżek – tj. z niedoborów personelu i infrastruktury. Potwierdza się przekonanie, że wieloletnie zaniedbania wymagają stabilnego inwestowania w zdrowie zamiast “przejadania” chwilowych nadwyżek. Ponadto, poprzedni rząd pod koniec kadencji dołożył do obowiązkowych wydatków NFZ zadania do tej pory niefinansowane ze składek zdrowotnych, takie jak ratownictwo medyczne, leki dla osób powyżej 75 roku i osób ciężarnych, medycyny wysokospecjalistycznej czy obowiązkowych szczepień. NFZ przestał też otrzymywać składki za pracujących studentów i bezrobotnych. Jakiekolwiek obniżanie składki zdrowotnej wymaga odniesienia się do tych kwestii i ich odpowiedniego uregulowania.
W Polsce od czasu transformacji składka jest przedmiotem manipulacji uderzających
w solidarnościowy fundament. W efekcie grupą, która NIE unika jej płacenia w pełnym wymiarze są… mniej zamożni pracownicy. Płacimy za to wszyscy jakością i dostępnością opieki medycznej, której finansowanie pozostaje daleko w tyle za krajami Europy Zachodniej. Prawdziwymi wygranymi są najlepiej zarabiający, których stać na wykupienie niektórych świadczeń w sektorze prywatnym, ale potrafiący sprytnie wykorzystać posiadane kontakty do „wskoczenia” w system publiczny w sytuacji poważnej choroby. Najlepiej zarabiający są prawdziwymi “pasażerami na gapę”, którzy zasłaniają swoje interesy porównując się
z osiedlowym fryzjerem czy sklepikarzem.
Jak głosi noblista prof. Amartya Sen, zdrowie jest dobrem wyjątkowym, bez którego niemożliwe jest osiągnięcie pozostałych zdolności. Właśnie z tego powodu uznane jest za
prawo człowieka. Rozpoznając ten szczególny charakter zdrowia, państwa europejskie budują swoje systemy zdrowotne opierając się na zasadzie solidaryzmu społecznego – i taki też musi być charakter składki zdrowotnej. Po pierwsze, nie może ona zależeć od indywidualnego ryzyka zdrowotnego. Po drugie, opieka medyczna ma wynikać z potrzeb zdrowotnych, a nie tylko wniesionego wkładu. W państwach, w których nie działa zasada solidaryzmu, chorym odmawia się ubezpieczenia lub dyktuje trudne do spełnienia warunki, blokujące dostęp do pomocy. Wynika z tego, że składka zdrowotna zasadniczo różni się od składki emerytalnej. Od wysokości tej drugiej zależą nasze przyszłe świadczenia. Tę pierwszą płacimy w nadziei, że nigdy nie będziemy musieli z niej skorzystać – w solidarności z osobami, które zapadły na wymagające drogiego wsparcia choroby. Proponowane zmiany doprowadzą do załamania solidaryzmu w kluczowym obszarze systemu podatkowo-składkowego, jakim jest dostęp do opieki zdrowotnej konstytucyjnie gwarantowany przez władze publiczne. Polska Sieć Ekonomii postuluje przede wszystkim zatrzymanie prac nad tą propozycją, którą traktujemy jako regres nawet względem obecnej sytuacji. Nie krytykujemy rządu za brak sprintu w realizacji proponowanych w programach poszczególnych partii koalicyjnych postulatów. Wręcz przeciwnie, zmiany w tak fundamentalnych obszarach jak zasady obciążeń podatkowo-składkowych wymagają namysłu i należy konstruować je tak, by służyły budowie sprawiedliwego systemu odpornego na arbitraż najsilniejszych podmiotów – czyli dokładnie odwrotnie do proponowanego rozwiązania!
Stoimy na stanowisku, że system podatkowo-składkowy dla osób fizycznych powinien zmierzać w stronę tworzenia jednolitych, prostych i progresywnych zasad dla wszystkich. Oznacza to redukcję stosowania obciążeń o charakterze ryczałtowym i liniowym oraz rezygnację ze szkodliwej fikcji, że składka zdrowotna nie jest podatkiem. Zbliży to Polskę do systemu jednolitej daniny, będącego rozwiązaniem bardziej cywilizowanym, przejrzystym i solidarnym niż obecny, skomplikowany i będący wynikiem wieloletniego lobbingu różnych grup biznesowych system. Każdy przedsiębiorca czy pracownik powinien wybierać formę opodatkowania pod kątem jej dopasowania do swojej działalności, a nie przywilejów nadanych politycznie. Deklarujemy nasze wsparcie dla wszelkich kroków mających na celu uproszczenie oraz zwiększenie progresywności systemu podatkowo- składkowego jako spójnej całości.